środa, 23 lutego 2011

Prolog



                Była  ciepła, lenia noc. Wraz z moimi przyjaciółmi przez kilka godzin przemierzałem ulice ponurego miasta. Nie miałem na nic ochoty, nawet na to by przyłączyć się do ich rozmowy. Działo się ze mną coś dziwnego, jakbym przeczuwał to, co niebawem miało się wydarzyć.
Podszedł  do mnie Patryk.
- O co chodzi? – zapytał.
- O nic. – odpowiedziałem smętnie.
- Nie zamulaj, przecież widzę, że coś jest nie tak.
- Wszystko jest w porządku. – odpowiedziałem krótko, kończąc rozmowę.
                Później, gdy wraz z Patrykiem wracałem do domu, prawdopodobnie popełniłem największy błąd w swoim nędznym życiu. Kiedy dotarliśmy pod moją klatkę i  już mieliśmy się pożegnać, wtedy Patryk powiedział.
- Chciałbym o czymś z tobą porozmawiać...  – zaczął, lecz ja mu przerwałem.
 - Możemy porozmawiać o tym jutro?
- Taaak, jutro, no to nara. – odpowiedział tylko.
                Żałuję, że to jutro nigdy nie nastało.




                Następnego dnia wstałem późno, jak zwykle w wakacje. Była sobota. Poleżałem jeszcze chwilę w  łóżku próbując rozkoszować się wolnym dniem. Jednak z jakiegoś powodu nie mogłem.
                Pierwszą rzeczą, która mnie zdziwiła, była nienaturalna cisza. Wydawało się, że nagle cały tan świat zatrzymał się, jakby tak naprawdę przestał istnieć. Kolejną rzeczą było pustka w mojej głowie.
                Gdy wstałem poszedłem do kuchni. Przy stole siedzieli moi rodzice. Nic nie mówili i wyglądali na zdenerwowanych. Zastanawiałem się co takiego mogło się stać.
- Cześć. Stało się coś? – zapytałem patrząc najpierw na ojca, który chyba nawet mnie nie zauważył, potem na matkę. W jej oczach dostrzegłem przerażenie.
- Adam kochanie, usiądź, musimy porozmawiać. – powiedziała z udawanym spokojem matka.
                Zapiszczał czajnik.
- Ja pójdę zaparzyć herbatę. – wtrącił ojciec.
- Co się dzieje? – zapytałem ponownie.
                Spojrzała mi prosto w oczy. W jej oczach znów ujrzałem strach.
- Dziś rano zadzwonili od nas rodzice Patryka. Chodzi o to, że… - tu załamał jej się głos. Zaczerpnęła głęboki oddech i kontynuowała. – Adam. Patryk nie żyje. Zginął w nocy w wypadku samochodowym. Tak mi  przykro…
                Ojciec przestał udawać, że robi herbatę, choć nadal stał odwrócony. Matka podeszła do mnie i objęła rękami moją szyję, po czym oparła się o moją głowę.
                Wtedy do mojej świadomości nie dotarło nic. Nie potrafiłem  i nie chciałem uwierzyć w to, że odszedł mój najlepszy przyjaciel.
                 Wtedy mój świat się skończył.


Obserwatorzy